poniedziałek, 5 marca 2012

001.

Budzik zwalił mnie na nogi o 6:00. Udałam się baletowym krokiem do łazienki. Poranny prysznic na obudzenie się. Zajął mi 5 min. Zasłoniłam się ręcznikiem i wysuszyłam włosy. Po czym związałam je w koński ogon. Umyłam porządnie zęby i zaczęłam się malować tzn: korektor by zakryć nie doskonałości, tusz, czarna kredka, błyszczyk kokosowy. Poszłam do mojego pokoju i stanęłam przed wielką szafa i lustrem. Zaczęłam wybierać ciuchy na ten wyjątkowy dzień. Tak dziś odbieram świadectwo. No tak został jeszcze miesiąc nauki, ale przeprowadzam się do Londynu. W ubiorze postawiłam dziś na sukienkę. Ubrałam sukienkę na ramkach, na górze w kwiaty taka jak by bluzka, a na dole czarna spódnica, czarne wysokie szpilki, pierścionek i wkręcane kolczyki kwiatki <klik>. Spojrzałam na siebie w lustrze i lekko uśmiechnęłam. Gdybym mogła poszła bym do szkoły w podartych spodniach, za dużej bluzce i trampkach. Chwyciłam, za moją czarną torbę i schowałam tam książki. Chwyciłam, za telefon. Spojrzałam na godzinę 7:35. Za chwilę powinien przyjechać, po mnie Matt. Matt, no właśnie kim jest dla mnie? Nikim. Najładniejszy chłopak w szkole. Kapitan drużyny piłkarskiej. A ja jestem jedną z tych, które kibicują mu na zawodach. ,,Spotykamy" się tylko dla jego popularności. Jestem jego, zabaweczką, tylko by się wylanować. Napisał i eskę, że już dojeżdża pod moją posesje. Zbiegłam na dół i wyszłam prze dom. Jego auto już stało, a w środku dwaj kumple i jedna moja ,,koleżanka" z drużyny.
-Hej.-Rzuciłam wsiadając do auta.
-No hej. I jak się miewasz?-Matt udał ciekawego
-Jedź już. Chce już być tam. Dostać świadectwo i wyjść! Spakować się muszę! Jutro do Wielkiej Brytanii lecę. To jest wysap jak by co.-Wymądrzyłam się, i ruszyliśmy. Całą drogę patrzyłam się w lusterko. Lubię patrzeć co dzieje się, za mną. Gdy dojechaliśmy szybkim krokiem udałam się na Hiszpański....
-Panno Villegas. Proszę o przyjście do mnie natychmiast.- W głośniku odezwał się głoś dyrektora. Spakowałam mój ,,ukochany" przedmiot czyli matematykę do torby i wyszłam z klasy. Jednak prędzej się pożegnałam, z szlachecką klasą.
-No dobra. Nie zobaczę się z wami więcej. Więc pa! Życzę miłych wakacji. A pani miłego miesiąca z nimi.-I wyszłam z klasy. Dochodziła godzina dwunasta, czwartek.  Weszłam do sekretariatu. Pani pokazała, że mogę wejść do dyrektora więc to uczyniłam.
-Dzień dobry.-Sztucznie się uśmiechnęłam
-Dzień dobry. Proszę. Mam nadzieję, że tam w szkole pokażesz na co cię stać. I wyjedziesz z takimi samymi ocenami. Jak stąd. Gratuluję czerwonego paska.- Podał mi świadectwo. Podziękowałam i wyszłam. Udałam się spacerkiem do domu. No tak dobrze się uczyłam, chodź to nie szło, ze mną w parze Gdy doszłam do domu było słychać śmiech mojej siostry. Czyli są w domu. Mieszkałyśmy z mamą w wielkim domu same. Po stracie taty, nie chciałyśmy sprzedawać domu. Za dużo nas łączyło. Od tego czasu minęło cztery lata. Dokładnie cztery lata. Ja w tedy miałam trzynaście, a moja siostra cztery latka. Była mądra jak na swój wiek. Dwa lata temu moja mama znalazła sobie swojego narzeczonego. I to do niego się teraz przeprowadzamy. Z dala od grobu gdzie leży tata, z dala od rodziny czy tego miejsca. Weszłam pewnym krokiem do domu. Moja siostra właśnie siedziała z mamą w salonie i przeglądały coś.
-Hej co oglądacie?-Spytałam wchodząc do salonu i siadając na fotelu
-Zdjęcia z usg.-Powiedziała Jazzy wpatrzona w zdjęcia. No tak moja mama jest trzeci raz w ciąży. Jest w piątym miesiącu, a wygląda jak by dopiero zaszła w ciąże.
-A to siostrę czy brata będziemy mieć?-Spytałam
-Chcę dowiedzieć się z Bobby'm. Więc się nie pytałam.-Powiedziała wstając. Gdy szła było widać, że jest w ciąży. Ale jak ubierała, się maskując ciąże to można powiedzieć, że w niej nie jest. A gdy mówi, że jest, to każdy mówi, że to dopiero początki. Wstałam z fotela i poszłam do siebie się spakować. Wcześniej zostawiłam świadectwo na stole. Pierw uszykowałam ciuchy zgodnie do jutrzejsze Angielskiej pogody. A następnie zaczęłam pakować swoje ciuchy do waliz....
-Obiad!-Krzyknęła mam gdy zapinałam kolejną torbę z butami. Nie sądziłam, że tyle tego mogę mieć. Zeszłam na dół na obiad. Zjadłyśmy w kuchni naleśniki i wróciłam do pakowania....O 21:30 skończyłam się pakować. Jutro została mi tylko do spakowania kosmetyczka, suszarka, prostownica i lokówka. Poszłam się sprysznicować, a następnie ubrałam piżamę i poszłam spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz